Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro
261
BLOG

Rewolucja błyskawiczna online

Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro Polityka Obserwuj notkę 0

Co łączy obywateli Tunezji i Egiptu protestujących na ulicach swoich miast oraz młodych ludzi ze wschodniej Polski? Wydawałoby się, że niewiele. A mimo to można znaleźć pewne analogie, a nawet wpaść na trop nowego zjawiska o globalnym wymiarze.

Początek XXI wieku nie przypomina raczej wspaniałych wizji rysowanych przez autorów science fiction sprzed wieku, czy kilkudziesięciu lat. Ale jedna wizja spełniła się z nawiązką - współczesne środki komunikacji pozwalają większości z nas na natychmiastowe komunikowanie się z innymi. Jeżeli nam się chce wyjść poza własne internetowe i telewizyjne podwórko, możemy w krótkim czasie uzyskać więcej informacji o tym, co aktualnie dzieje się na świecie, niż jesteśmy w stanie przyswoić.

Młodzi Polacy żyją ze smartfonem w kieszeni, z kontem na Facebooku czy Naszej Klasie (regularnie aktualizowanym), ze stałym podglądem na portale informacyjne i z godną podziwu znajomością topografii europejskich lotnisk. Chociaż niektórzy zarzucają im wtórny analfabetyzm ze względu na powierzchowne czytanie ("skanowanie wzrokiem") informacji z setek odwiedzanych przez nich stron internetowych, koniec końców nic nie unika ich uwagi.

Nowe media kontra stare rządy

Rząd Donalda Tuska w ostatnich miesiącach bardzo poważnie zabrał się za przygotowania do wyborów parlamentarnych. By je wygrać, Platforma Obywatelska musi znowu pokazać swoim rodakom zieloną wyspę na tle europejskiej czerwieni i wyliczyć, że udało się zdusić kryzys finansowy w naszym kraju w zarodku. W tym celu dokonano między innymi dwóch posunięć, które miały zapewnić zastrzyk pieniędzy dla budżetu i korzystnie wpłynąć na statystyki.

Pierwszym krokiem było obcięcie szeregu planowanych wcześniej inwestycji ze względu na rzekomy brak pieniędzy. W rzeczywistości zaś rząd zdecydował, iż woli utracić obiecane środki unijne na te inwestycje i zatrzymać w budżecie niezbędny do nich wkład własny. Kolejne posunięcie Donalda Tuska to zabranie miliardów złotych, które miały wpłynąć na emerytalne konta Polaków w prywatnych firmach i ulokowanie ich w państwowej kasie (pośrednio - większe wpływy do ZUS to mniejsza dotacja państwowa do emerytalnego molocha) w zamian za obietnicę wypłaty ich z nawiązką... za kilkadziesiąt lat.

W gruncie rzeczy oba te działania można było przeprowadzić po cichu i nawet przedstawić je jako sukces. Niestety - nowe media działają destrukcyjnie na tego typu podstępy. Przez portale społecznościowe, komunikatory, fora dyskusyjne przetoczył się pomruk niezadowolenia. Współcześni yuppies, którzy robią kariery w dużych polskich miastach, ale na weekendy jeżdżą do rodziców na "prowincję", nagle dowiedzieli się,  że jednak, wbrew wcześniejszym obietnicom rządu, nadal będą stać w korkach i grzęznąć w spóźniających się pociągach starszych, niż oni sami. A krzepiące wykresy przysyłane im przez OFE wkrótce poszybują w dół. Do tego o kredyt coraz trudniej, rządowe dopłaty są systematycznie zwijane i robi się niesympatycznie...

Protesty w sprawie dróg ekspresowych, których rząd PO-PSL nie chce budować (głównie we wschodniej Polsce, choć nie tylko), na razie zamykają się w internetowych grupach liczących kilka - kilkadziesiąt tysięcy ludzi i w kilkusetosobowych demonstracjach przed Kancelarią Premiera. Ale niezadowolenie zatacza coraz szersze kręgi, co widać w chwiejących się sondażach poparcia dla partii rządzącej, do tej pory utrzymywanych na wysokim poziomie przez strach przed powrotem IV RP.

Yes, we can. Nie za dziesięć lat, tylko już!

Jaki to ma związek z płonącymi samochodami na ulicach Kairu czy Tunisu? Być może jest to związek ściślejszy, niż mogłoby się wydawać. Stały, nieprzerwany dostęp do informacji, o którym wspomniałem wcześniej, powoduje, że nikt nie może wmówić nam, iż czegoś się "nie da". Nie da się zbudować mostu w rok? Przecież widzę w Internecie, że zrobili to w Szwajcarii. Nie da się sprawić, by pociągi jeździły punktualnie? Przecież byłem w Niemczech i widziałem, że jeżdżą. Nie da się dać ludziom wolności - przecież młody Egipcjanin ogląda zachodnią telewizję i widzi, że Amerykanie i Europejczycy krytykują swoje rządy ile wlezie.

Z kolei stała komunikacja między ludźmi, którą zapewniają telefony komórkowe, blogi, komunikatory internetowe i serwisy społecznościowe (Facebook, MySpace, Twitter, Blip, itp.) sprawia, że każda atrakcyjna idea rozchodzi się w błyskawicznym tempie. A że ludzie w Internecie najczęściej narzekają, toteż takie idee zaczynają trafiać do coraz większych grup w coraz krótszym czasie.

Oczywiście, nasze powody do narzekania są znacznie mniejsze, niż Egipcjan, którzy prawdziwej wolności nie posiadali właściwie nigdy. Ale niezrozumienie elit rządzących dla rodzących się właśnie zjawisk wydaje się wszędzie podobne. Ludzi, którzy mają internetowy podgląd na cały świat non-stop nie chcą już czekać lat czy dekad na pozytywne zmiany. Nie kupują obietnic polityków, którzy tłumaczą - często bałamutnie - konieczność ewolucyjnych, powolnych reform. Chcemy mieć zmiany teraz, natychmiast, tak jak mamy odcinek naszego ulubionego serialu ściągany przez sieć, czy tak jak kontaktujemy się z przyjaciółmi. Młodzi lublinianie nie chcą słuchać, że droga ekspresowa do stolicy będzie za 10 lat, a młodzi kairczycy nie chcą Hosniego Mubaraka przez kolejną dekadę.

Donald Tusk to nie Hosni Mubarak i bardzo nie chcę, żeby ktoś wyczytał na moim blogu taką analogię. Ale jeden i drugi żyją w iluzji, że zmiany można uniknąć, przesiedzieć po cichu, że jakoś to będzie... Nie będzie - chyba, że odetniecie ludziom sieć, zabierzecie im telefony i talerze telewizji satelitarnej. Chyba, że staniecie się talibami, przed którymi rzekomo nas chronicie.

twitter.com/FdMontefeltro

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka