Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro
2118
BLOG

Historia nie musi się powtarzać

Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro Polityka Obserwuj notkę 35

Sytuacja na Ukrainie kusi, by odwoływać się do historii i przez analogię wyciągać wnioski co do tego, jakie będą dalsze losy naszego wschodniego sąsiada. Przeszłe wydarzenia nie powinny jednak powodować, że zaczniemy ślepo odtwarzać dawne scenariusze.

Najbardziej rozpowszechnionym porównaniem są wydarzenia, które poprzedzały wybuch II wojny światowej. Radosław Sikorski agresję Rosji Władimira Putina nazwał 'Anschlussem' Krymu, zaś polski ambasador w Armenii jest jednym z tych, którzy ostrzegają przed 'cieniem Monachium'. W Internecie nie brakuje grafik utożsamiających Putina z Hitlerem. Buta rosyjskiego prezydenta, bezczelne prowokacje dokonywane z woli Rosji, słabość ukraińskiego państwa, bezradność Zachodu - wszystko to przeraża i przywołuje najgorsze, do niedawna uśpione, wspomnienia z naszej XX-wiecznej historii.

Krym zyskuje niepodległość, a następnie traci ją na rzecz Rosju -  to scenariusz z XVIII wieku, gdy po wojnie rosyjsko-tureckiej półwysep przypadł carskiemu imperium. Niemal identycznie, jak w XXI stuleciu, z tym, że Imperium Romanowów zachowywało pozory przez kilkanaście lat, a Władimir Putin przez zaledwie parę dni.

Również do czasów carskich sięgają komentatorzy wspominając o wojnie krymskiej, którą w XIX wieku toczyły z Rosją państwa zachodnie sprzymierzone z Turcją. To porównanie jest traktowane jako optymistyczne, ponieważ wówczas wojska rosyjskie poniosły porażkę - sensu largo jednak niezbyt znaczącą dla Imperium Rosyjskiego.

Wrześniowy nóż w plecy

Wracając do czasów bardziej współczesnych - 17 września 1939 pojawiał się w dyskusjach na temat Ukrainy chyba jeszcze zanim Wiktor Janukowycz uciekł z Kijowa. Sowiecki "nóż w plecy" odżył jednak głównie w pamięci Polaków, ponieważ na Zachodzie wiedza na temat sojuszu Józefa Stalina z Adolfem Hitlerem jest stosunkowo mała i przypuszczalnie spora część obywateli państw NATO jest przekonana, iż 'wujek Joe' od początku dzielnie walczył z faszystami.

Władimir Putin sam daje asumpt do snucia tego typu analogii, ponieważ uzasadnienia przyłączenia Krymu do państwa rosyjskiego brzmią niemal identycznie, jak sformułowania z noty, którą polski ambasador w Moskwie otrzymał 75 lat temu od Wiaczesława Mołotowa.

Kolejne porównania: wojna zimowa z Finlandią, w której Gustaf Mannerheim i fińskie sisu odparły bolszewików, wojna w Afganistanie ('optymiści'), interwencja na Węgrzech i w Czechosłowacji ('pesymiści').

Szkodliwy fatalizm

Analogie mogą być jednak zdradliwe, jeżeli niewłaściwie do nich podejdziemy. Rzetelny historyk zanudzi nas pewnie wywodami o tym, jakie czynniki doprowadziły do takiego, a nie innego biegu wypadków. Nie można go jednak zignorować - podobieństwa w kampaniach Napoleona i Hitlera przeciwko Rosji są oczywiste, jednak ich podobny wynik niekoniecznie był przesądzony. Walki toczone o Krym kolejno w XVIII, XIX i XX wieku miały szereg podobnych elementów, wymuszanych przez uwarunkowania geograficzne i polityczne - a mimo to ich wynik nie był identyczny.

O ile musimy zakładać najgorsze - to znaczy, że Władimir Putin idzie w ślady swoich carskich i komunistycznych poprzedników, chcąc przemocą rozszerzyć terytorium swojego państwa i swoją strefę wpływów - to zbyt proste analogie do imperium Romanowów i Breżniewa mogą nam tylko zaszkodzić.

Taki historyczny fatalizm, w którym przesądzony jest militarny konflikt Wschodu z Zachodem, może spowodować, iż zamkniemy oczy na rzeczy, które mogą nam - traktuję tutaj Polskę jako część Zachodu - w dłuższej perspektywie dać zwycięstwo.

Nie tylko czołgi

Oczywiście, że należy wzmacniać się militarnie i korzystać z tego, że rosyjska agresja wobec Ukrainy tchnęła, przynajmniej na chwilę, nowe życie w umierające NATO. Ale 'obrażenie się' na metody gospodarcze czy choćby możliwości, jakie daje w tej chwili Internet, byłoby błędem.

Car nie musiał zwracać uwagi na standing banków w swoim kraju, kurs waluty czy ratingi. Józef Stalin nie martwił się o to, czy obywatele jego państwa nie dowiedzą się z Twittera czy vKontakte czegoś nie przystającego do jego wizji rzeczywistości.

Zachód dysponuje w tej chwili pewnym możliwościami, jeżeli chodzi o siły zbrojne - jednak nikt nie łudzi się, że zostaną one użyte w ofensywnej akcji, nawet jeśli je solidnie wzmocnimy. Natomiast odpowiednio skoordynowane działania Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej jeżeli chodzi o politykę energetyczną mogą spowodować, iż Rosji nie będzie już stać na pociągi od Siemensa czy francuskie okręty wojenne.

I vice versa - tylko znaczące wsparcie finansowe dla Ukrainy, wyeliminowanie korupcji, wzmocnienie gospodarki, spowoduje, że Euromajdan nie pójdzie na marne. Putin wepchnął Kijów w ramiona Europy - oby tylko ona go nie odepchnęła.

Propaganda w służbie wolności

Propaganda to brzydkie słowo - jednak prezydent Putin odnosi tutaj ogromne sukcesy, z wielkim, niestety w dużej mierze spontanicznym, wsparciem swoich obywateli. To temat na osobny tekst, ale łatwość, z jaką manipulowany jest obraz wydarzeń na Ukrainie jest zatrważająca. Rosja tworzy własne analogie - porównując Euromajdan do faszystów, a w Polsce po cichu podgrzewając pamięć o Banderze.

Tymczasem możliwości Zachodu jeżeli chodzi o propagandę, czy też bardziej elegancko, public relations, są przecież całkiem spore. Prawda sama się obroni - ale prawdę trzeba jeszcze usłyszeć. I chodzi tutaj nie tylko o Rosjan, ale również - a może przede wszystkim - o Europejczyków, którzy mogą wierzyć, iż "Krym należy się Rosji, jak Vermont USA".

Historia może się powtórzyć, straciliśmy złudzenia, że żyjemy w czasach "końca historii" i jedyne nasze zmartwienie, to uzależnienie naszych dzieci od produktów z jabłkiem na obudowie. Niewykluczone, że dzisiejsi hipsterzy, zamiast zaludniać Plac Zbawiciela, będą musieli marznąć w okopach. Może ramię w ramię z dawnymi "dziarskimi chłopcami" z Ruchu Narodowego. Ale zanim do tego dojdzie, spróbujmy wykorzystać te narzędzia, którymi dysponujemy - pieniądze, wiedzę, technologię.

Władimir Putin obudził demony, ale jest jeszcze szansa, że nowy marszałek Mannerheim nie będzie potrzebny.

twitter.com/FdMontefeltro

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka